Wielka szkoda. Temat można było ograć o wiele lepiej, ta historia to potencjał na arcydzieło, ale tu, niestety, nie wyszło. Mam poczucie, że scenariusz był niedopracowany. Gierszał, tradycyjnie, stworzył kapitalną postać, ale co zrobić, kiedy scenarzysta do spóły z reżyserem robią co mogą, żeby widz tego bohatera nie lubił? Zabrakło prostego save the cat. A tak sympatię widza przejmuje Tomasz Szuchardt, też wybitnie utalentowany i aż człowiek chce się dowiedzieć o nim więcej, kibicuje mu. Narracja się przez to kompletnie rozjeżdża i film siada.
zgadzam się, ten film to popłuczyny po tysiącach podobnych historii, opowiedzianych po wielokroć w kinie światowym, a nie w jakimś grajdole po polsku; wiadomym było, że to coś nie może być dobre, może gdyby za to się wziął zachód z epicentrum w LA