Mały Książę sprzątaczem w korporacji, a Róża nie żyje. Nigdy nie spodziewałem się, że można tak spartolić tak genialny materiał.
właśnie ten dodany wątek strasznie mnie rozczarował -.-.
Mały Książę (Pan Książę) stracił dla mnie swoją metafizyczność.
Dokładnie. Zniszczono tak perfekcyjne dzieło... a przede wszystkim zniszczono ideał i nieskazitelność postaci Małego Księcia. Z nieskażonego "dorosłością" chłopca zrobiono.... CIECIA?! WTF!?!? pierwsza połowa filmu10/10... ale motywy od przyjazdu karetki tak bardzo zniszczyły wizje, że niestety dla mnie to dno totalne.
No właśnie. Przecież do momentu sceny z karetką była to świetna metafora dorastania, a wątek "odchodzenia" też był piękny. Ale potem musieli dodać trochę z filmu akcji i humoru, bo to jednak podróba filmów Pixara. Druga część była dobrze zrobiona, ale chyba zbyt dosłowna.
Przecież druga część to jest wymyślony ciąg dalszy przez dziewczynkę, która nie mogła pogodzić się z zakończeniem. Każdy jak był dzieckiem to dopowiadał sobie ciąg dalszy różnych historii, a że była w wychowana w takim świecie to tak wyobrażała sobie Małego Księcia jako osobę dorosłą.
Ale nadal była zbyt dosłowna jak na ekranizację powieści, która charakteryzowała się taką metaforyką. Ale rozumiem, że twórcy chcieli się wpasować w gust dzieciaków wychowanych na animowanych filmach akcji wytwórni Dreamworks. Nie lubię tego, ale nie muszę lubić, bo ten film wcale nie miał być adresowany do starych koni takich jak ja.
Cały film jest raptem taki sobie. Niby ładny fajny i dobrze zrobiony, ale przewidywalny do bólu, i skierowany tylko do dzieci. Gdyby ten staruszek umarł pod koniec, a ona chciałaby wierzyć, że jest tam z małym księciem, lecz nie mogłaby tego sprawdzić i zawsze czułaby go wśród gwiazd, to byłoby dobre zakończenie! Ale nie, trzeba było wyrzygać na odbiorcę i tak resztki nadziei na jakąś głębie i metafizyczność w tym filmidełku. Smutne.
Też zgadzam się,że pierwsza część filmu wspaniała, ale od połowy nieporozumienie, żałuję,że moim dzieciom Mały Książę będzie się teraz kojarzył z głupkowatym nieudacznikiem :((
ok, rozumiem, że film nie do końca spełnił Twoje oczekiwania. Ale żeby od razu ocenić na 1? To dla mnie lekka przesada, bo taką ocenę daje się filmom (przynajmniej ja tak robię i tak rozumiem ideę oceniania filmów), w których nic, absolutnie nic ci się nie podobało - ani muzyka, ani scenariusz, ani wykonanie w tym przypadku animacji, ani dubbing, ani nic...
Nie traktuj tego, jako ataku na Twoją osobę, po prostu staram się zrozumieć, jak można ocenić dobry film aż tak źle. Zwłaszcza, że napisałaś, że pierwsza część filmu była wspaniała.
Poza tym druga część rozgrywała się w wyobraźni dziewczynki, ona tak sobie wyobrażała Małego Księcia i dlatego postanowiła mu pomóc przypomnieć sobie, kim był i co robił, gdy był dzieckiem. Czyż nie jest tak, że w pędzie dorosłego życia zapominamy często o swoich planach, marzeniach, wyobrażeniach, które mieliśmy x lat temu? Chyba każdemu to się zdarza. Mama dziewczynki też musiała w końcu zrozumieć, że trzeba trochę odpuścić i po prostu wejść z dzieckiem na dach pooglądać gwiazdy. Takie jest życie.
Zgadzam się, że druga część filmu bardzo odbiegła od oryginalnej historii Małego Księcia, ale nie uważam, że przekreśla film całkowicie, raczej wpisuje się w całą historię dziewczynki i pilota i potęgi wyobraźni.
Pozdrawiam.
1- ten film to nieporozumienie, nie powinien był powstać. Od roku czekałam na niego, widząc trailery spodziewałam się arcydzieła, to jedna z najważniejszych książek mojego życia, cieszyłam się,że dzieciom tak pięknie się będzie kojarzyć z doskonałą animacją. Na premierę poszliśmy 5-osobową rodziną płacąc 130 zł za bilety, a tu takie rozczarowanie, Mały Książę jedna z najbardziej autentycznych postaci, drogowskaz, ktoś, kto nigdy nie porzuca raz postawionego pytania, zostaje głupkowatym facetem ze szczotką do czyszczenia. Jako mama i osoba pracująca z małymi dziećmi i młodzieżą wiązałam wielkie nadzieje z tą ekranizacją, staram się przekazać im, że cechy Małego Księcia można pielęgnować w sobie w dorosłym życiu. Ten film powinien dostać 0-wymazać z pamięci. A szkoda, bo animacja - majstersztyk!
Ja proponuję, żeby jednak nie oceniać filmu na podstawie własnych rozczarowań i wydanych pieniędzy a raczej pod kątem faktycznego wkładu reżysera, aktorów dubbingowych, animatorów i całej reszty ludzi którzy brali udział w tworzeniu tego filmu.
No ale kim ja jestem, żeby takie rzeczy ludziom mówić. Ehh...
Niestety odpowiedziałeś na mój post, więc Pani która wydała kupę szmalu nawet tego nie przeczyta ;)
Zgadzam się w 100% Mały książę przecież ginie na końcu książki, przynajmniej dla mnie, jako idealne nieskażone złem dziecko. A zrobili tu z niego......ah szkoda mówić
" pierwsza część filmu wspaniała", " ...animacja - majstersztyk!"
Autor;izusi_a
ocena; 1/10 za wskazaniem na zero.
Dziwna logika.
To nie jest ekranizacja książki. A jedynie opowieść namalowana na jego kanwie. Moim zdaniem całkiem zgrabna i do zrozumienia przez dzieci powyżej pewnego wieku, choć było to bardzo ciężkie zadanie. Ekranizacja już zdaje się była.. I nie wyszło im to za dobrze. Mały Książe to nie Piotruś Pan..
Niestety, moim zdaniem, wszystko co dopisali twórcy, ale to wszystko, zabija ten film :/.
Najlepszą częścią jest oczywiście ta będąca ekranizacją. Ale nie jest to oddanie ducha powieści, to jest jakiś zasmarkany bryk, streszczenie, którymi dzieciaki podpierają się zamiast czytać lektury. Jednak pomimo tego, ta część jeszcze miała swój urok, głównie dzięki stylowi animacji.
Natomiast wątek dziewczynki... no katastrofa. Głównie jest to wina przejaskrawienia, ale przejaskrawienia tak mocnego, że staje się zafałszowaniem. To nie jest prawdziwy świat, no nawet nie jest taka metafora, jaka zazwyczaj bywa w animacjach tylko jakaś mokra fantazja Janusza biznesu. Nie mogłem się z tym utożsamiać, nie potrafiłem się odnaleźć w takiej rzeczywistości.
Natomiast zakończenie, no, to był ostatni gwóźdź do trumny. Powody były dwa: bo jak to tak zakończyć film samobójstwem głównego bohatera, to się nie godzi we współczesnym filmie dla dzieci! (odłóżmy na bok dywagacje, czy to się stało "naprawdę" czy tylko w wyobraźni dziewczynki), bo we współczesnym filmie dla dzieci musi ale to musi być antagonista, ten najczarniejszy z czarnych charakterów. Wyszło jak wyszło. Widać było absolutny brak pomysłów ze strony twórców.
No! W końcu jakaś obiektywna inteligentna wypowiedź. Już się martwiłem, że 100% polskiej widowni nie potrafi zrozumieć, że ta bajka to wizja reżysera jedynie inspirowana książką Exupery' ego. I wydaje mi się, że bardzo udana, ponieważ wprowadza coś świeżego w historię Małego Księcia. Jak widzę, że ktoś pisze, że odebrano nieskazitelność i metafizyczność Księciu, to jednoznaczne, że sam stał się "wersją dorosłą" bohatera - zamkniętą, trzymającą się tylko schematów, bez wyobraźni. Przecież "druga część" filmu, jak zauważyłaś, przedstawia zdarzenia dziejące się w głowie dziewczynki, co przedstawia potęgę świata w naszych głowach, tego, którego nie można dotknąć, zobaczyć... Tego, o którym tak wiele osób, m. in. wypowiadających się tu, zapomina.
Z kolei, jeśli ktoś twierdzi, że wszystko jest podane na tacy, to niech nie zapomina, że produkcja skierowana jest do dzieci, które nie zrozumiałyby zakończenia rodem z "Wyspy tajemnic" czy "Chłopca w pasiastej piżamie".
Uważam, że mimo zaadresowania filmu do dzieci, dorosły również znajdzie wartości ukryte w wielu symbolicznych scenach. Jedyne, co należy zrobić, by obiektywnie spojrzeć na produkcję, to uruchomić wyobraźnię i spróbować odnaleźć w sobie znów dzieciaka, lecz oczywiście, nie zapominając przy tym o korzystaniu z rozumu ;)
W końcu jakiś głos rozsądku :) Mały Książę jest dla mnie książką na całe życie przedstawiającą prawdziwe wartości. Książką, którą czytałam dziesiątki razy i którą każdemu polecam. Mimo to nie uważam, żeby film odebrał małemu księciu cokolwiek. Film pokazuje jak ta książka, ta opowieść wpływa na ludzi. Druga część filmu dla mnie była zaskoczeniem ale miłym bo się nie spodziewałam takiego obrotu spraw. Pięknie pokazano, że efekty dorastania można odwrócić, wystarczy sobie przypomnieć.
Zgadzam się z przedmówcą, za bardzo się spinacie. Za bardzo trzymacie ram... zluzujcie trochę, popatrzcie na gwiazdy i popłaczcie sobie czasem na tym czy innym filmie.
Dodam tylko, że dzieci powinny poznać historię Małego Księcia przed filmem. Można im poczytać. Czytanie na głos tej książki zajmuje mniej niż 4 godziny. Jak dziecko pozna oryginalną historię najpierw to, film potraktuje jako dodatek. Gorzej jeśli ktoś uznał film za zamiennik do książki. Wtedy faktycznie kicha... no ale żaden film książki nigdy nie zastąpi. To trzeba pamiętać i stawiać (zwłaszcza u dzieci) na ich czytanie :)
Twórca filmu ma prawo wytworzyć nowe dzieło, z tym mieliśmy tu do czynienia. Metafora MK zapominającego o tym kim jest, potraktowana jako metafora, to bardzo dobry pomysł. Każdemu może się przydarzyć, a większości się przydarza.
"Jak widzę, że ktoś pisze, że odebrano nieskazitelność i metafizyczność Księciu, to jednoznaczne, że sam stał się "wersją dorosłą" bohatera - zamkniętą, trzymającą się tylko schematów, bez wyobraźni." Mam ochotę Cię za to uściskać! Zgadzam się w 100%! :)
Dokładnie! Pierwsze 3/5 filmu genialne, a dalej to wręcz bolało oglądać... I jak tu ocenić?
No właśnie... Komuś zabrakło wyobraźni na fajne zakończenie. Najgorsze, że dzieciaki bardziej jarała druga połowa filmu....
chyba właśnie ktoś miał za wielką wyobraźnię i dorobił niepotrzebne zakończenie do ukończonego dzieła :/
Dla mnie film powinien składać się z samych "retrospekcji" i właściwiej akcji książki, pomysł z dziewczynką i pilotem ogromnie mnie rozczarował. Gdyby całość składała się tylko z tych przygód, bez wątpienia dałabym 10tkę.
Nie byłoby to trochę nudne ? Ponowne odgrzewanie tej samej bajki, historii którą już wszyscy znamy. Ja tam się cieszę że reżyser postanowił spojrzeć na postać małego księcia z trochę innej perspektywy. W innym wypadku pewnie bym nawet nie poszła do kina. ;)
Ludzie czego wy chcecie. Film jest kolejnym medium sztuki tak samo jak książka. Każde z nich ma prawo nieść własna historię, dlaczego ludzie są tacy czarno biali.. Albo ktoś tę historie kocha albo nienawidzi.. Troche kolorów i serce w tym świecie, liczy się to czego nie widzimy.
A mi aż tak nie przeszkadzał, trochę dziwne ale ostatecznie mi się i tak podobał :) Ale rozumiem wasze zdanie :) 1 połowa filmu super, ale w sumie druga też fajna. Podobało mi się, że wrócili wszyscy z tych planet tam, a pomysł z Panem Księciem był dobry, zrealiowanie też, może nie tak jak by się spodziewało, ale pasuje :) Ja tam się dobrze bawiłem od początku do końca, a rzadko się to zdarza :)
Też mi się podobał. Może faktycznie odebrano Małemu Księciu jego nieskazitelność i niewinność, ale dano nadzieję nam, starym, dorosłym, którzy zapomnieli. Dano nadzieję, że zawsze można sobie przypomnieć i odzyskać to coś co zmieniło Pana Księcia w Małego. I ja osobiście zawsze zatrzymuję się na nadziei, że jednak on gdzieś tam jest, ze swoją Różą, że nie dorósł. A wizja przedstawiona w tej produkcji? To tylko i wyłącznie wizja głównej bohaterki :)
No, najważniejsza rzecz tego filmu to pokazanie, że bycie dzieckiem nie jest czymś "dziecinnym" i czymś czego powinno się wstydzić, w końcu bycie dzieckiem oznacza tylko to, że ma się rodziców, a nie powinno się rezygnować ze swoich marzeń jak np. Pilot w tej animacji :)
Na początku miałam co do tego mieszane uczucia, ale właściwie to podobała mi się tak interpretacja. Pokazanie, że nawet Mały Książę nie uniknie czegoś takiego jak dorosłość była całkiem fajna, a fakt że wraca on ostatecznie do postaci dziecka symbolizował nadzieję, że nawet dorośli wciąż mogą znaleźć w sobie coś czystego i niewinnego, wystarczy sobie tylko przypomnieć. Śmierć róży miała takie samo znaczenie jak domniemana śmierć małego księcia. Nie można uniknąć dorastanie, czy zmian związanych z upływem czasu tak więc pokazanie takiego nie do końca szczęśliwego zakończenia było bardziej 'realne'.
Myślę, że trochę się zagalopowałaś. Uważasz, że celem sztuki jest to, by była "bardziej realna"? Książka "Mały Książę" daje bardzo dużo miejsca na nadzieję, interpretacje i to jest w niej piękne. Film sprowadza oniryczną i symboliczną opowieść o Księciu do poziomu sztampowej filmowej opowiastki, by była prosta i atrakcyjna dla dzisiejszych dzieci, które są bardziej zainteresowane X-menem niż właśnie taką postacią jak Mały Książę. Postać ta została obdarta z niesamowitej metafizycznej otoczki, którą nadał jej Saint-Exupéry. Po przeczytaniu książki patrzy się w gwiazdy i myśli o Księciu, po obejrzeniu filmu dostaje się suchy banalik i można iść spać.
Film na prawdę magiczny ale gdybym miała prawo głosu co do drugiej części filmu to tak jak większość uważam że książę nigdy nie powinien dorosnąć. Co się tyczy podróży dziewczynki moim zdaniem planeta megakorporacji nie powinna się pojawić a cały lot powinien skończyć się jej odejściem (mało drastyczną śmiercią). Zostałaby w pamięci tak jak została przedstawiona na koniec róża a jej matka zrozumiała swoje błędy i zaczęła widzieć w życiu coś więcej niż pracę. Niestety jako bajka dla dzieci nie może się tak skończyć ale dla mnie byłoby to idealne zakończenie.
po seansie, jeszcze w kinie pomyślałam właśnie nad takim zakończeniem ;) jak ta rynna odpadła to myślałam że tak będzie.
Byłoby świetne, tyle że znowu zacząłby się hejt, że "nie dla dzieci", tak jak w przypadku Minionków.
Byłam na tym filmie z moją 10-letnią siostrą i w momencie, gdy podjechała karetka zaczęła ona tak strasznie płakać, że nie wiedziałam jak ją uspokoić (razem z tatą). Nie chcę nawet myśleć, jak bardzo by płakała, gdyby coś stało się też dziewczynce... To w końcu film dla dzieci, a dorośli też na pewno znajdą w nim coś dla siebie. Sam motyw korpoplanety wg mnie jest dobrym posunięciem - perspektywa życia bez marzeń, bez dziecięcej wiary, że szczęście jest na wyciągnięcie ręki, bez gwiazd, które dają nam nadzieję - może chociaż jedna osoba, która jest przysłowiowym korposzczurem dzięki takiej wizji zastanowi się nad swoim życiem?
Może i masz rację. I gratuluję, twoja 10-letnia siostra widocznie jest bardzo wrażliwa, a to dobrze. Rzadko kiedy współczesne dzieci płaczą na filmach, przynajmniej u mnie tak jest ;)
No i tu jest problem. Po co robić film dla dzieci, z książki o której sam autor mówi, że nie jest dla dzieci
Czytaj mniej książek, a poświęć więcej czasu na jedną i staraj się zrozumieć co czytasz, "Książkoholiczko". Jeśli ktokolwiek umiera w tej książce to jest to tylko twoja interpretacja (i to słaba).
A może nie mów innym jak mają interpretować książki? I to jeszcze w taki chamski sposób, przykre.
Uważasz inaczej? Przytocz swój tok myślenia, przypomnij historię i własną interpretację bo tak nieprzyjemnej wypowiedzi i tak nikt nie potraktuje poważnie.
A może nie mów innym jakie wypowiedzi mają traktować poważnie? Rozumiem, że jest ci przykro, bo źle zrozumiałaś moją odpowiedź i nabrała w twojej głowie negatywnego wydźwięku. To nie jest jednak powód, byś wcielała się w internetowego żandarma i udzielała złotych porad na temat sposobu wypowiedzi. Jeśli chcesz podyskutować sama przytocz swój tok myślenia, bo polemika na temat tego, czy moja wypowiedź była chamska średnio mnie interesuje.