Choć nie mam reżysera w top 3 ;-)) hehe
I nawet nie "poraził" mnie tak popularny ostatnio biało-czarny komplet. Jeszcze dużo wody upłynie nim przestaniemy oceniać ludzi po okładce.
Film porusza niemiłe nam ostatnio tematy zamykania i izolowania ale ma znacznie głębsze pokłady,przynajmniej ja tak go zrozumiałam i uważam, że bardzo poprawnie "jesteśmy wzywani do oceny tego co się dzieje" a co nas do tego przywiodło. Dlatego postać grana przez A. Hateway jest tutaj kluczowa.
To ona przechodzi przemianę.
Jej ciemnoskóry partner, którego ukrywa przez dziesięć lat stanowi tło dla "wiercącego się w niej sprzeciwu" wobec fałszu i propagandy sukcesu,awansów, wysokich zarobków,które okazują się(bo ma wreszcie czas,by to przemyśleć..przyjrzeć się i przejrzeć) zwykłym wykorzystywaniem pięknych idei w marnym celu. I tak.. zwalnia bezdusznie "rodzinę", którą tworzyli w firmie. Udaje singielkę,bo "Ci na szczycie" chętnie sypią kasą,by ją w końcu posiąść. Wreszcie..nawet nie wie,kiedy zaczęła ludzi oceniać po stanie portfela i stanowisku.
W końcu uwierzyła, że jest lepsza.
..
A teraz się budzi.
..
Oczywiście, film ten jest i nie jest spektakularnym coming outem ..być może nie mógł być..
Ale uważam, że celowo przyjął nieco mniej ewidentną formę,bo w życiu staramy utrzymać się na powierzchni.
I wyjątkowo w tym filmie nie przeszkadza mi ta"poprawna i modna ostatnio para biało-czarna" :-)
W końcu przestała mi przeszkadzać, bo jest na swoim miejscu. Naświetla stereotypy i sposób myślenia białego człowieka.