jako przykład jak nie powinno się pisać scenariusza, komponować muzyki, opowiadać historii, a przede wszystkim jak
nie dobierać aktorów do ról pierwszoplanowych - przykładem idealnym jest Brandon Routh. Także spoko, film celowo
jest taki jaki jest i spełnił swoją rolę idealnie. Obejrzał go min. Zack Snyder i postanowił zrobić film proporcjonalnie
odwrotny i efekt był spektakularny:)
Zgadzam się. Tego Supermana nazwałbym raczej "Superman: Rozterki Miłosne". Fabuła godna romansidła, czarny charakter (choć fajnie zagrany przez Spacey'ego) wręcz tonie w wątku miłosnym filmu, muzyka drażni i generalnie ogląda się to źle. Na plus daję fajne efekty, które jednak nie są tak niesamowite jak w "Man of Steel", lecz film jest starszy więc jak na tamte lata, zasługuje na plus.
lepszy bylby Tom Welling jako superman, w smallville daje rade :P co do czarnego charakteru to rzeczywiscie swietny aktor w swietnej roli
ja bym to nazwal raczej nie filmem fantastycznym tylko komedia romantyczna sf