Odświeżyłem sobie po latach Genezę Wolverina, po seansie poleżałem jakiś kwadrans zastanawiając się nad oceną filmu, w końcu wstałem, wyłączyłem konsole, włączyłem komputer, wchodzę na filmweb'a żeby wstawić zasłużone 2/10 i patrze średnia ocen: 7.2

I teraz w mojej głowie pojawia się pytanie, czym kierują się osoby wystawiające temu filmowi cokolwiek powyżej emm 4? 3? Bo nawet 4 (opisana na filmwebie jako "ujdzie") dla takiego dramatu kina superhero jest nieporozumieniem. Pozbawiona jakiegokolwiek sensu i niepotrzebnie zagmatwana główna oś fabuły, w dodatku wypełniona po brzegi pojedynczymi, często fatalnie zagranymi debilnymi scenami (jak np. Gambit który po olaniu przez Logana wtrąca się do jego walki z Viktorem tylko po to żeby... spróbować uciec co koniec końców i tak się nie udaje (???) , fatalnie zrobione walki zarówno pod względem technicznym jak i czystej choreografii i kiczowate, często pozbawione jakiegokolwiek sensu dialogi, a muzyka... w ogóle była w Genezie jakaś muzyka? Bo szczerze sobie nie przypominam.

Jasne ja też mam swoje Guilty pleasure, bardzo dobrze bawiłem się np. przy Bogowie Egiptu. Ale ciężko bawić się przy filmie tak złym pod względem technicznym (montaż w pierwszej walce Logana z Viktorem i te 5 cięć na sekundę były koszmarne) i wypełnionego nie tyle śmiesznymi co po prostu nudnymi dialogami.

Po prostu nie rozumiem tego, nie rozumiem jak można lubić ten film, jego jedynym plusem jest Wolverine Jackmana, Wade Wilson/Deadpool (zanim został zmieniony w Barake z MK) i paru innych, nowych mutantów, ale to nie wystarcza żeby wynieść ten film ponad poziom zawartości sedesu Hood'a.
Dlatego jeżeli ktoś tutaj lubi ten film to chciałbym usłyszeć jego argumenty.
Jak? Dlaczego? Skąd takie wysokie oceny? Wyższe nawet od nominowanych w poprzednim roku do Oskara Moonlight, czy Hell or High Water...